środa, 12 września 2018

Geocaching Party 2018 Kraków

Czas płynie, a ja wciąż na walizkach. Nie odmawiam sobie keszowania, ale opowiedzieć chcę o wrażeniach z mojego pierwszego mega eventy. Jako, że jestem zabiegana nie dane mi było uczestniczyć w evencie tej rangi. Słyszało się w środowisku to i owo na temat poprzednich dwóch eventów.


Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Krakowska Nowa-Huta przez większa cześć eventu skąpana była w deszczu. Jednak keszerskie serca gorące i zaopatrzenie w peleryny i parasole pomogło w przemierzaniu krakowskich uliczek.

W tej skali imprezy minusem jest anonimowość niby każdy dostał plakietkę ale... Na małych eventach ma się okazje poznać i porozmawiać z ludźmi. Tu połowy znajomych nie udało się spotkać. Wiem po logach, że byliśmy na tej samej imprezie. Wynika to z płynności przepływu ludzi i różnego czasu w jakim przybywali na event, część była na keszach, część na wykładach, część na wystawach.

Dobrobytu było co nie miara. Dla osób zaczynających byłą to okazja zobaczyć czym jest geocaching w pełnej krasie. W sali z wystawami spędziłam dłuższą chwilę oglądając zbiory drewniaków, logbookow, coinow, pathtagów, skał i minerałów.

Ciekawym punktem imprezy była okazją do odnalezienia 10 labcache czy labkeszy. Z uwagi na wysoki poziom przygotowania cieszyły się dużym zainteresowaniem. Należało się wykazać m.in. znajomością węzłów, spostrzegawczością potrzebna np. do odczytania kodu w promieniach UV, dowiedziałam się że warto mieć ze sobą ekstra butelkę z wodą. A w praktyce poznawałam zastosowanie virtual reality.

Labcache są dodatkową atrakcją eventów przygotowaną przez HQ dla zobrazowania czym geocaching jest. Zorganizowane labkeszy podczas eventy sprawiły wszystkim duża radość. W podejmowaniu. Aż chciałoby się więcej i więcej.

Po evencie wykładach na temat drewniaków były jeszcze siły na keszowanie, ale o tym kiedy indziej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz